Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kołowałypłatkiśniegunoszonetamisampowiewami
wiatru.
Twierdzadawałajejmieszkańcomnamiastkę
prywatności,poczucieodosobnienia.Tutajniemusieli
nakażdymkrokuodpowiadaćnalawinypytań:
„Dlaczegosięniestarzejesz?”.„Dlaczegokrzyczysz
conoc?”.„Dlaczegowyglądaszjakpotwór?”.
Okolicznitrzymalisięzdaleka,czuliprzednimi
respekticośnakształtzbożnejtrwogi.
Anioły...słyszałpełnebojaźniszeptyprzyokazji
rzadkichspotkańześmiertelnymi.
Gdybywiedzieli...
Paznokciewydłużyłysię,wbijaływparapet.
Budapesztmiałwsobiemajestatycznepiękno.Można
wnimbyłoznaleźćczarprzeszłościizupełnie
współczesneuciechy,aleczułsiętuobco.Obco
wdzielnicywokółzamku,naulicach,którymiwędrujesz
odjednegoklubunocnegododrugiego,
natargowiskach,gdziehandlująprzekupki,wbarach,
gdziekupcząciałemprostytutki.
Możepoczucieoddaleniazniknęłoby,gdybymógł
swobodniezagłębićsięwmiasto,alebyłuwięziony
wtwierdzy,zamkniętywniejnaczteryspusty,jak
kiedyś,przedtysiącamilatFuriazamkniętabyła
wpuszcePandory.
Paznokciewydłużyłysięjeszczebardziej,upodobniły
doszponów.Namyślopuszcezawszewpadałwczarny
nastrój.Rąbnijwścianę,podszeptywałaFuria,zniszcz
coś.Bij,zabij.Jakżechciałwystąpićprzeciwbogom,
unicestwićich.Jednegopodrugim.Pościnaćimgłowy.
Wyszarpaćsercazpiersi.Skończyćznimiraz