Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Spodobacisię.
Odepchnęłago.Parys,strażnikRozwiązłości,miał
jasną,delikatnącerę,intensywniebłękitneoczyitwarz
anioławyśpiewującegoAlleluja,aleuniejniemiał
szans.
–Łapyprzysobie–warknęła–bocijepoobcinam.
Zaśmiałsię,jakbyusłyszałdobryżart.Nieprzyszło
mudogłowy,żeAnyajestgotowaspełnićgroźbę.
Zajmowałasięsianiemzamieszania,drobnesprawy,ale
zawszedoprowadzaładokońca,cozaplanowała.
Niewypełnieniepogróżekpachniałobysłabością,aAnya
dawnotemuślubowałasobie,żenigdy,wżadnej
sytuacjinieokażesłabości.
Jejwrogowiebylibyzachwyceni.
NaszczęścieParysniepchałsięjużzłapskami.
–Zajedenpocałunekpozwolęcizrobićzmoimi
rękoma,cozechcesz.
–Wobectegoobetnęcizajednymzamachemfiuta.
–PrzeszkadzałjejwpatrywaćsięwLuciena,aniewiele
miałakutemuokazjiwostatnichdniach,zajęta
uprzykrzaniemżyciaKronosowi.–Cotynato?
Takgorozbawiłatapropozycja,żeLucienpodniósł
wreszciewzrok.NajpierwpopatrzyłnaParysa,potem
utkwiłspojrzeniewAnyi.Kolanasiępodniąugięły.
Słodkieniebiosa.ZapomniałazupełnieoParysie,dech
zaparłojejwpiersiach.Przywidziałosięjej,czy
woczachLucienanaprawdębłysnąłogień?Nozdrzasię
rozszerzyły?
Terazalbonigdy.Przesunęłajęzykiempowargach
ikręcączmysłowobiodrami,ruszyławstronęstolika,
przyktórymsiedziałMrocznyŻniwiarz.Zatrzymałasię