Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przenosićsięzmiejscanamiejscemocąmyśli.Onateż
posiadałatęzdolność.Teraztylkomogłasobieżyczyć,
żebyprzeniósłichdosypialni.
Nie.Sypialniazła.Zła,zła,zła.ZłaAnya,żepomyślała
choćprzezchwilęosypialni.Innekobietycieszyłybysię
tymielektrycznymiwyładowaniami,kiedynagaskóra
trzeonagąskórę,alenieAnya.NigdyAnya.
–Chcęcię–wyrzuciłzsiebie.
–Najwyższyczas.
Kolejnypalącypocałunek.JakbyLucienwypalał
piętnonajejduszy.NiebyłajużAnyą,leczkobietą
Luciena.Jegoniewolnicą.Jużnigdydokońcasięnim
nienasyci,jeśliterazpozwolimuwejśćwsiebie.Gdyby
mogłapozwolić.Bogowie,rzeczywistośćbyłaotyle
lepszaniżfantazje.
Zsunęłanoginaziemię,chciałajużsięgnąćdojego
rozporka,zamknąćpalcenafiucie,kiedyusłyszała
kroki.
Lucienteżmusiałjeusłyszeć,boodskoczył.
Dyszał.Onateżdyszała.Kiedyichspojrzenia
namomentsięspotkały,nogisiępodniąugięły.Czas
stanąłwmiejscu.Błyskawice,wyładowania.Niemiała
pojęcia,żepocałunekmożebyćmateriałemzapalnym.
–Poprawubranie–nakazał.
–Ale...ale...–Niezamierzałakończyć,choćbymieli
widownię.Niechdajejtylkochwilę,aonaprzeniesie
ichwinnemiejsce.
–Już.Natychmiast.
Niebędzieżadnegoprzenoszenia,pomyślała
zawiedziona.StanowczywyraztwarzyLucienamówił,
żeonskończył.Zcałowaniemsię,znią.