Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
natwarzy,stoicki,owładniętyprzezduchaŚmierci.
Siedziałprzystolikuwgłębisalizeswoimprzyjacielem,
nieśmiertelnikiemjakon,Reyesem.
Oczymrozmawiają?Jeślichciał,żebystrażnikBólu
załatwiłmupanienkę,naniczdałybysięokrzyki„pali
się!”.Anyaprzechyliłalekkogłowęizaczęła
nasłuchiwać.
...miałarację.Oglądałemzdjęciasatelitarne
najednymzkomputerówTorina.Teświątynie
naprawdęwyłaniająsięzmorza.Reyespodniósł
doustsrebrnąpiersiówkę.JednaubrzegówGrecji,
druganawysokościRzymu.Jeślidalejbędąpodnosić
sięwtakimtempie,moglibyśmyprzeszukaćjejużjutro.
Dlaczegośmiertelniniconichniewiedzą?Lucien,
swoimzwyczajem,podrapałsięwbrodę.Parys
oglądałdzisiajwiadomościnakilkukanałach.Ani
słowa.
Głupek,tobyłapierwszamyślAnyi,azarazponiej
nastąpiładruga:dziękibogom,niegadająoseksie.
Wieszoświątyniach,bojachciałam,żebyświedział.
Niktinnyniemożeichzobaczyć,niewidziich.Sztuczka
sięudała,trzebabyłotylkowywołaćtrochęchaosu,
achaostopotęga.Wystarczyłoosłonićbudowlefalami
sztormowymiprzedoczamiludziipodsunąć
wojownikomgarśćinformacji,którewywabiąich
zBudy.
Zależałojejnatym,żebyLucienzniknąłzmiasta,
choćbynatrochę.Wybitegozcodziennegorytmu,
zdezorientowanegofacetałatwiejkontrolować.
Reyeswestchnął.
Byćmożetorobotanowychbogów.Całyczasnie