Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Bylitosamizupełniemalichłopcy
,najstarszy
,tenzkarabi-
nem,odziwnympseudonimieRusek,mógłmiećnajwyżej16lat.
Widaćbyło,żeostatnieprzeżyciazrobiłynanichsilnewrażenie.
JedenzchłopcówznalezionymnaterenieZamkupatykiemude-
rzałsięnerwowoponogach,innysiedziałskulony
,starającsię
opanowaćdrżenie.MilczenieprzerwałMietek.
–Nieprzypuszczałem,żeszmajsertakdalekobije.
–Dalej,bozgóry–odparłSmaga.
–Zniegomożnazabićnadwakilometry–wtrąciłzeznaw-
stwemmalec,któregonazywanoJóziem.
–Onie!–sprostowałMietekpoważnie–skutecznązdolność
rażeniapociskzachowujedoośmiusetmetrów
,alecelniemożna
strzelaćtylkodotrzystu.
–Znacietębroń?–spytałSmaga.
–Cośniecośsięczłowieknauczył.
–Gdzie?
–Natejpodchorążówce.
–Ikolega?–zwróciłsiędomnie.
–Tak.
–Więcpodchorążowie?
–Kapralepodchorążowie.
–Bezprzydziału?
–Właśnie.
–Totakjakja–zauważyłSmaga.
–Jakto?–zdziwiłsięMietek.
–Zaczęłosięwcześniejiniedotarłemjużnamójpunktzborny
.
Chcielibyściezostać?
–Oczywiście.
–Bardzodobrze,brakujenamwłaśniepodoficerów
,przeważa-
jąniewyszkoleniochotnicy;jeżelichcecie,załatwięwamtoudo-
wódcykompanii.
–Będziemywdzięczni.
Napięcienerwowe,wywołaneakcjąnaZamku,ustąpiłoteraz
miejscawesołymżartomiwzajemnymdocinkom.
29