Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naplecach,zaraznadtyłkiem,jestatrakcyjny–iprzede
wszystkimzmieniłamzachowanie.Byłamsumienna,
uważałamnalekcjachinaprawdęstarałamsięzakończyć
szkołęśredniąnawysokimpoziomie.Takteżbyło.Mimo
tego,żeniemiałamgdzietegowykorzystać,tobyłam
zsiebiedumna.
–Dobra,kujonko,widzimysięoszesnastej,bodroga
namtrochęzajmie.Mampodejśćpodklatkęczy
spotykamysiępodpomnikiem?–Zochaobjęłamnie
napożegnaniepodklatką.
–Podpomnikiem.
Tobyłapołowadrogi,którądzieliłynaszebloki.
–Dozoba–rzuciłam.
Wdomubyliwszyscy.OpróczMichała,boonbyłniemal
zawszewpracy.
–Cowydoszkołyniechodzicie?
–Jamamdziśwolne–odparłWojtek,młodszybrat.
Resztabyłatakbardzozajętazabawą,żepewniemnie
nawetnieusłyszeli.
–Aniektórzywtymdomupracują…
Ponurymrukrozległsięzamoimiplecami.Złazienki
wyszłaJulka,starszasiostra.Pracowałananocnązmianę
wbarzeiotejporzebyłazawszeniedożycia.Nibyjuż
wstała,alewolałabyspędzićresztędniawłóżku.Gdyby
tylkoniemłodsibracia.
–Oj,dobra,sorry.
Czmychnęłamdokuchni,gdziezastałamGośkę.Jak
zawszezresztą.Takobietaprawieniewychodziła
zkuchni,cobyłozrozumiałe,miałaosiemgębdo
wykarmienia.
–Cześć,jestem,potrzebujeszczegoś?
–Karola,miałaśniewracaćtakszybko–wzburzyłasię.
–Idępóźniejnaognisko,spokojnie.
Przewróciłamoczamiiusiadłamprzystole.Zabrałam
siędoobieraniaziemniaków,któreczekały