Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dziewczyną.Dlategodziśpostanowiłamniedzielićsię
zniąmoimimyślami.
–Nic,poprostusięniewyspałam.Michałdarłsię
odrana…A,dajspokój.
Widoczniemójgłoszabrzmiałprzekonywająco,bojuż
sięniedopytywała.
Drogaminęłanamszybko.Teraztylkozostałoprzetrwać
ostatniągodzinkęwgmachutejinstytucjiikoniec.Gdyby
życiebyłoproste,toniezaczepiłabynasJolka–nasze
trzyletnieutrapienielicealne.Jedenzwiększychwrogów.
Mimożenigdytegonieokazywałam,toprzezcałyten
okresuprzykrzaniamiżyciazaczęłamjejszczerze
nienawidzić.Obśmiewanie,wytykaniebłędówwubiorze
izaczepkinaprzerwachzałatwiłyJolcemiejscena
podium.
–Siema,Karolina,robimydziśogniskonapolanie,może
wpadniesz?–zapytałajakgdybynigdynic.
Normalnie,jakbyśmyprzeztetrzylatabyły
psiapsiółkamiiterazmusiałysiępożegnać.Oczywiście
najejnieszczęście.
–Żartujesz,nie?–mruknęłaZośka.
Jolazdawałasięjądopierozauważyćiwestchnęła
teatralnie.
–Oj,tyteżmożeszprzyjść,Zosiu.Noalebędziewielu
chłopaków,niewiem,czyciichtowarzystwoodpowiada.
–Uśmiechnęłasięzłośliwie.
JużodrokudogryzałaZośce,któraniedokońcakryłasię
zeswojąorientacją.
–Wieszco?Spierdalaj.–Zośkauśmiechnęłasię
szeroko.
Jajednakwidziałamwjejoczachmieszankęupokorzenia
ismutku.Tylkozgrywałatakątwardą.Jużmiałacoś
dodać,alewiedziała,żewtensposóbwyłączniepogłębi
swojeupokorzenie,więcmusiałamzareagować.
–Dobra,będziemy,októrejsięzaczyna?