Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
WewtorkowywieczórostatnirazulicamiBiałejprzechadzalisię
kolędnicy.Kilkagrupchłopcówwzajemniesięprześcigało,obwożąc
nasankachsłomianąkukłęZapusta.Ruchnamieściebyłduży.
Spieszonodoszynkówikarczemnatańceizabawy.Wielumężczyzn
zWoli,posilonychsutympoczęstunkiem,wracałododomów,
umówiwszysięna„odrobki”zbogatszymimieszczanaminapomoc
wichgospodarstwachdladodatkowegozarobkulubanulowania
powstałegowczasiezimydługu.
Notokakbędzie,paninko?Jadrewchwackonarąbię.Może
niwyglądam,alesiłamamzachwalałsięprzedwcześniepodstarzały
człowiekwzbytlekkiejjaknapogodęijużkilkarazyłatanej
kapocie.Wdłoniachnerwowomełłczapkę.Ogródteżokopię,płota
naprawiędodał.
Cecyliasięspłoniła.Bialczaniezwiedzielisięojejsytuacjiikilku
mężczyznzŁusekodważyłosięzapukaćdojejdrzwi.Jędrzej
wzbudzałnajwiększezaufanie.Wujteżzawszedobrzegowspominał.
Niechbędzie.Proszęprzychodzićweczwartki.
Najejpropozycjębiedaknieznaczniesięuśmiechnął.
Macieturubelzadatkuigościniecwwęzełku.
NiechBógnaniebiepanincenagrodzi.Jędrzejpróbował
ucałowaćdłonieCecylii,któreta,zdumiona,starałasięwyrwać.
PochwilizadowolonymężczyznaruszyłulicąStacyjną
kuprzejazdowi.Myślałotym,żewkońcunakarmidzieci,oddłużysię
wskładzieimożeznowukupcowazachceczasemdaćnakredyt.
WprzeciwnąstronęszedłmajsterLechSzałkiewiczicałejscenie
nagankupannyTurawskiejprzyglądałsięzprzekąsem.Kobieta
szybkoschowałasięwdomu.
Karierowiczjeden.Albotakidumny,albokpisobiezinnych
sarknęła.Azresztą,comnieobchodzito,coonmyśli.Niepowinien
zpracyludziwyrzucać,takiemoninażebryczynaodrobekchodzić
byniemusieli.
Wróciłaszybkodokuchni,gdziebulgotałwarzonynakolejnydzień
żurpodstawapostnegojadłospisu.Wniedużymantałkustałysolone
śledzie,aFranekPodawskizbierałwczorajzamówienienaświeżąrybę
prostozKrzny.Jemukobietateżniemogłaodmówić.Chłopakkończył
korespondencyjniekursyrolnicze,anaukanienależaładotanich.
Wyjąwszyzkredensumałądzieżę,Cecyliazaczęłarozczyniaćciasto