Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
będziemuzagorąco.
Wprzeciwieństwiedoelewacji,którazdecydowanie
wymagałauwagi,wnętrzewydawałosięwporządku.
–Narazienieźle–powiedziałamuDebbie.–Tammy,
tadziewczyna,któramieszkałatupoprzednio,chyba
wszystkozabrała.
–Dlaczegosięwyprowadziła?–zapytałArne.
–Chybajakieśrozwodowehistorie.Wróciłazcórką
doBridgeport.Dlaniejsamejczynszbyłzbytwysoki.
NakońcukorytarzaArneotworzyłdrzwidoprawejtylnej
sypialni.DebbieiJasonweszlizanimiodkryliwielkie,
napełnionełóżkowodnezlustrzanymbaldachimem,
zajmująceprawiecałypokój.
–Orany!–wykrzyknąłJason,szykującsię,żebynanie
wskoczyć.
Debbiezłapałagozaramię.
–Zapomnij–powiedziała.–Niejestnasze,ajeślisię
zepsuje,toniebędzienasstać,żebyjeodkupić.Trzymaj
sięzdala!
Chociażwdomunadalbyłogorąco,Debbiepoczuła
zkorytarzanagły,wyraźniezimnypowiewciągnący
odklapynapoddasze.
–No,icomyślisz?–spytałArne.
–Myślę,żepowinniśmyrozpakowaćsamochódizająć
sięmeblowaniem–krótkoodparłaDebbie.
–Nie,mamnamyślizamieszkanietutaj…ipłacenie
wysokiegoczynszuzatakąruderę.
–Oszalałeś?Wprowadzamysię.Dzisiaj!Już!
–Debbie,niemusiszkrzyczeć.
–Wcaleniekrzyczę!
–Krzyczysz,Deb.
–Cholerajasna,przestańsięmnieczepiać!
–wrzasnęła.
–Nienazywamsięcholerajasnainieczepiamsię
–zaprotestowałArne.