Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ramionami,robiącprzytymdziwnąminę.Nigdyichnie
lubiłem.Smakująjakzwulkanizowaneopony.
Zachichotał.
Ponowniezatopiłamwzrokwwidokupóliłąk
ciągnącychsięwzdłużautostrady.Lukrecja…Niejadłam
jejodsześciulat.Odnocy,wktórejwszystkosięzaczęło
iskończyło,nimzdążyłamwtouwierzyć.Przymknęłam
powieki,bymócdostrzecpodnimijegotwarz.
Uśmiechniętą,pokrytąledwowidocznymzarostem,
zblizną,którąmiałnagórnejwardze,tużprzykącikuust,
azaktórątojabyłamodpowiedzialna.Wróciłdomnie
zapachjegoskóryibarwaniskiegogłosu.Delikatnie
przechyliłamgłowę,odsłaniającszyję,jakbymnapowrót
mogłananiejpoczućdotykniewinnychpocałunków.
Zastanawiałamsię,czyjużwie,żeniespełniłamswojego
marzenia.CzywogóleczytaartykułyomnieiDanielu.
Możewogólegotonieinteresuje.Możeskupiasię
naswoimszczęściuiniebrodziwprzeszłościtak,jak
jatorobię.Amoże,wprzeciwieństwiedomnie,potrafił
zostawićto,cobyło,dalekozasobą.Możezasypiając
ujejboku,niemyślioprzeszłości.Zapewnejest
szczęśliwy.Idobrze.Zasługujenato,bymiećrodzinę,
októrejzawszemarzył.Powróciłamwspomnieniami
doobrazukobietyzciążowymbrzuszkiem,którastała
ujegobokunapogrzebieBlaise’a.Byłaślicznąfiligranową
brunetkąimoimzupełnymprzeciwieństwem.Przez
sekundęzastanawiałamsię,czywybrałdlatego,żetak
sięodemnieróżniła.
Igdyzaczęłamzatapiaćsięwewspomnieniachjeszcze
głębiej,nagłesilneszarpnięciezmusiłomojeciało