Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
myśli,przychodziłzcharakterystycznąminąismutkiem
woczach.
–Jaksięmasz,Brooklyn?–zapytał,poczymzajął
miejscewfotelustojącymwrogupokoju,położył
podkładkęznotatkaminakolanieiniespokojniezapukał
wniąpalcami.Odpowiedziałammuwzruszeniemramion,
nieczującpotrzebykłamania.–Naszarecepcjawciążjest
bombardowanatelefonamiodtwoichfanów.Dzwonią
bezustannie,chcącsiędowiedzieć,kiedyopuściszszpital.
–Toniefani,doktorze,tylkodziennikarze
szmatławców.
–Brooklyn!–skarciłamniematka.
–Cotymrazem,doktorze?–zapytałam,ignorującjej
upomnienie.
Youriuniósłprawąbrew,najpewniejzaskoczonymoim
pytaniem,odchrząknąłnieconerwowoiposławszymicoś
nakształtuśmiechu,zacząłreferować:
–Wczorajszebadaniadałynamjasnyobrazsytuacji.
Niestetywdalszymciągunienastąpiłzrostzłamania
izpowodukolejnegoobluzowaniaśrubdoszłodojałowej
martwicykościudowej.
Zustmojejmatkipadłodesperackie:„OmójBoże!”,
zmoichzaśwydobyłosięcicheparsknięcie.Wostatnim
czasieprzestałamwierzyćwto,żelosbędziemisprzyjał.
Wzasadziewszystko,comogłosięspieprzyć,jużsię
spieprzyło.Bezpowrotniestraciłamprzyjacielaipartnera,
marzenia,plany,awwynikuurazumiednicytakżejajniki
iszansęnato,bywprzyszłościzostaćmatką.
–Amputujecieminogę?–spytałamspokojnym