Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
terazpowinnam…nowiesz…zachowywaćsięinaczej.Nigdy
sięwtymnieodnajdę.
–Stresujeszsię,bocizależy.
–Stresujęsię,bojestemdziwna–warknęłam.–Stresujęsię
każdąbłahostką,mamo.Inaprawdęmamjużtegodość.Może
powinnamdalejpisaćdoszuflady.Niepotrzebniepróbowa-
łami…
–Łusiu.–Pokręciłagłową.–Cotymówisz?Powinnaśbyć
zsiebiedumna–oświadczyłaszorstko.
Zamilkłam.Dawnoniebyławobecmnietakstanowcza.
Przekręciłakluczyk.
Przeglądałamsięwlusterkuipoprawiałampalcemrozmaza-
nąkreskę.Mamazerkałanamnie,alemilczała.Musiaławidzieć
ogromnąróżnicęmiędzyosobą,którapodpisywałaumowę,atą
waucie,rozhisteryzowaną.
Niktnigdyniewspierałmnietakjakmama.Byłapierwszym
czytelnikiemkażdejmojejpracy,doradcąwdylematachma-
łychidużych,powiernikiemproblemówizmartwień,obrońcą
wniekończącychsiękłótniachzbratemorazmotywatoremza
każdymrazem,kiedychciałamwszystkorzucić.Atozdarzało
sięczęsto.
Nigdysiętymniemartwiłam.Wierzyłam,żegdydorosnę
iodnajdęsiebie–uspokojęsiętrochę.Wydawałomisię,żemam
natoczas.Mamajużwtedymusiałarozmyślaćopropozycji,
którąusłyszałamodniejjakiśczaspóźniej.Niczegowtedynie
zauważyłam.
Skupiławzroknadrodze.Niezaliczyłabymporuszaniasię
samochodempomieściedojejmocnychstron,zwłaszczagdy
musiaławłączyćsiędoruchupośrodkujednejzgłównychulic.
13