Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Toniesprawiedliwe,przecieżzaponadmiesiącbędęjużpo
osiemnastceszepnęłam.
WięczamiesiącsobiepojedzieszdotegoWrocławia.
Ojciecrozłożyłręce.Wydawałosię,żeonszybciejsięzłamie.
Pewniedawnobymipozwolił,gdybysięniebałpodpaśćma-
mie.
Targiterazwarknęłamprzezzaciśniętezęby.Zchęcią
potłukłabymwazonstojącynastolikudokawy,dokładniemię-
dzynami.Aleczytomogłomipomóc?Raczejnie.Podobnie
jakto,copowiedziałamchwilępóźniej.Denerwujeszmnie.
Zerwałamsięzmiejscaispojrzałammamieprostowoczy.Za-
marła.
Łucja,nieodzywajsiędomniewtakisposób.
Ajakmamsięodzywać?
Chybacościsiępomyliłozakpiła,alewidziałam,żeza-
bolałymojesłowa.
Niepozwalaszmizrobićczegoś,cojestdlamnieważne.
Toniezwykłykaprys,tylkowydarzenie,któremożezaważyć
namojejprzyszłości.Storazyobiecywałam,żebędęnasiebie
uważać!Woczachstanęłymiłzy.
Wiktorwestchnął,adwiesekundypotemjużgoniebyło.
Zawszewychodził,kiedyzaczynałysięlaćłzy.
Przykromi,aleniezmienięzdaniarzekłazestoickim
spokojemmama.Kiedybędzieszpełnoletnia,porozmawiamy
inaczej,więcejdecyzjibędzienależałodociebie.Przypomnij
sobie,takąsamąrozmowęodbyłyśmyotatuażach.Jeszczenie-
dawno!Wkońcuprzyznałaśmirację.
Zwróciłamsiędotaty,którypobladł.Odkaszlnął,chcąc
mniepowstrzymać,bodoskonalewiedział,żepodwpływem
28