Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
czasy.Nigdyniezapomnętamtegodnia.
Wstałemzłóżkainabosakapobiegłemdołazienki.
Wycisnąłemodrobinępastywielkościziarenka
grochunaniebieskąszczoteczkęirównoprzeztrzy
minutyszczotkowałemzęby.Spoglądałem
nawiszącynaścianiezegaristarałemsięsumiennie
wykonywaćkażdepowierzonemizadanie.
Niechciałem,bynowamamusiaitatuśopuścili
mnie,takjaktozrobilimoirodzice.Następnie
ściągnąłempiżamęinałożyłemnasiebiedresy,
bardzouważającnakołnierzyk,któryzawszemusiał
ładniewystawaćnazewnątrzbluzy.Ubrany
poszedłemdokuchni,gdziekrzątałasięjuż
mamusia,awłaściwiepaniMariola.
—Dzieńdobry,mamo—powiedziałempogodnie
iuśmiechnąłemsię,szczerzącsiętakszeroko,jak
tobyłomożliwe.Pamiętałem,cowyznała
miwsekreciestarszapanizdomudziecka.Mówiła,
bymuśmiechałsięszeroko,botylkowtedybędę
wzbudzałsympatięinnychosóbitymsamymmiał
szansęnaznalezieniesobierodzicówzastępczych.
—Dzieńdobry—odpowiedziałaładnablondynka,
siadającnaprzeciwkomnieprzystole.Podsunęła
podmojąbrodęmiskęzmlekiemicynamonowymi
płatkami.Białemorzezakołysałosięgwałtownie
wczerwonymnaczyniu,ajaobserwowałemten
chwilowysztormzwielkimzaciekawieniem.Kiedy
faleuspokoiłysię,pochwyciłemwdłońłyżkę
izacząłemjeść.Byłemgłodny,aleibardzołakomy
cynamonowegosmaku.Lubiłem,kiedyrozmiękłe
kwadracikiprzylepiałysiędomojegopodniebienia,
języka,anawetzębów.Lepiłemznamokłego
jedzeniakulkęiwpychałemjąwpustemiejsce
pozębie,którywyleciałmikilkadniwcześniej.
—Niebawsięjedzeniem,Dominiku!—krzyknęła
namniemamusia.Spojrzałemnaniąnieco
przestraszonyiwmyślachobiecałem
powstrzymywaćsięodklejeniacynamonowych
kulek.Dopieroterazdostrzegłemjejbladepoliczki