Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Niedziela–północ
Poziomadrenalinypodskoczyłjejtakszybko,żeTabby
niebyławstanieustaćwmiejscu.Szybkawspinaczka
poschodachnadrugiepiętrobyławysiłkiemniewartym
wzmianki.Skrzywiłasięnawidokzielonychdrzwi,
zktórychpłatamiodchodziłafarba,anumermieszkania
byłprzekrzywiony.JakiszanującysięRaintreemoże
mieszkaćwtakiejnorze?
Tabbyoddawnanatoczekała.Czasemwydawałojej
się,żeodzawsze.Nienależaładoosóbcierpliwych,ale
wstrzymywałasię,czekającnawłaściwymoment.
Wielokrotniesłyszała,żezadaniemusibyćwykonane
wściśleokreślonymterminie.Iotowreszciemoże
zrobićcoś,doczegosiętakdługoprzygotowywała.
Zpudełkiempizzywdłonizapukaładodrzwi,mocno
iszybko.Planowaławszystkoodroku.Nadszedłczas.
–Ktotam?–spytałniecierpliwiekobiecygłos.
–Pizza–odparła.
Osobapodrugiejstroniezdjęłałańcuch,odsunęła
zasuwęidrzwiotworzyłysięzeskrzypieniem.
Tabbyjednymrzutemokaoszacowałastojącąprzed
niądziewczynę.Dwadzieściadwalata,metr
sześćdziesiątwzrostu,zieloneoczy,włosyufarbowane
naróżowo.Ona.
–Myślę,żetopomyłka–zaczęłakobieta,aleniemiała
szansydokończyćzdania.
Nowoprzybyławepchnęłajądośrodka.Odrzuciła
pustepudełkopopizzyipokazałanóż,którytrzymała
wlewejręce.
–Jednosłowo,azginiesz–zagroziła,zanimEcho
zdążyławydaćzsiebiegłos.
Oczydziewczynyzrobiłysięokrągłe.Dziwne,alenie