Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Poniedziałek3.37rano
Telefondzwoniącywśrodkunocyoznaczałtylkojedno
czyjąśśmierć.
GideonRaintreepowiedziałzaspanymgłosem.
Przepraszam,żeciębudzę.
Zdziwiony,żesłyszygłosDantego,zmiejsca
oprzytomniał.
Cosięstało?
Wkasyniewybuchłpożar.Mogłobyćgorzej,ale
itakjestwystarczającoźle.Niechciałem,żebyś
zobaczyłtowporannychdziennikachtelewizyjnych
iniepokoiłsięomnie.Zadzwońzaparęgodzin
doMercy,dajjejznać,żenicmisięniestało.
Wnajbliższychdniachbędęmiałtuurwaniegłowy.
Gideonusiadł,całkowicieobudzony.
Jeślimniepotrzebujesz,jestemdotwojejdyspozycji.
Dziękuję,alenietrzeba.Niepowinieneślatać
samolotamiwtymtygodniu,pozatymwszystkojest
wporządku.Chciałemcidaćznać,zanimwpadnę
wtakiwirrozmówzpolicją,inspektoramiiagentami
ubezpieczeniowymi,żeniebędęmiałanichwili
natelefon.
Gideonprzeczesałpalcamiwłosy.Zaoknemfale
Atlantykurozbijałysięobrzegicofały.Ponowił
propozycjęprzyjazdudoReno.Mógłbywziąć
samochód.AleDantetylkopowtórzył,żezewszystkim
sobieporadzi,izakończyłrozmowę.Gideonnastawił
budziknapiątątrzydzieści.RanozadzwonidoMercy.
Tomusiałbyćogromnypożar,skoroDanteoczekuje,
żewzmiankaonimtrafidoogólnokrajowych
wiadomości.
Opadłnałóżko.Możejeszczezdołazasnąć?Wsłuchał