Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Poproszęlatte–rzuciłaJagoda.
–Dlamnietosamo–zdecydowałaAdriana,odkładając
nastolikmenu.
Wymieniłypowitalnepocałunki.Odniosławrażenie,
żeprzyjaciółkauważniejejsięprzygląda.PochwiliJagoda
uśmiechnęłasię.
–Wyglądaszlepiejniżostatnio–pochwaliła.
–Zainwestowałamwkosmetyki.Iprzestałamuczyćsię
ponocach.Udałomisiępomyślniezaliczyćsesję,chociaż
razniewielebrakowałoipoległabymnadrobiazgu.
–Sentonajlepszykosmetyk–zgodziłasięJagoda.
Adrianiedalekojeszczebyłodoszczytuformy,ale
naszczęścieprzestałaprzypominaćzabiedzonąsierotkę
Marysięnanarkotykowymgłodzie.
Adrianaprzypatrywałasięwmilczeniuprzyjaciółce.Nie
należaładonajlepszychobserwatorów,aledostrzegła
wniejcośtakiego…Wygodniejumościłasięnakrześle
izmrużyłaodrobinęoczy.Miałapewnepodejrzenia.
–Jajakja,alety…widzę,żepromieniejesz.Stałosię
cośdobrego?
Jagodazarumieniłasiędelikatnieiuśmiechnęła
doprzyjaciółki.
–Tak…Jeszczezawcześnieotymmówić,ale
spotkaliśmysięparęrazyi…zaiskrzyło.Manaimię
Mateuszijesttaki…samawiesz…słodki.–Zachichotała.
–Narazieniechcęzapeszyć,więcbędęsiedziećcicho,
alejeślitowypali,napewnocięotympoinformuję.
Adrianaodwzajemniłauśmiech.Tocudownie,że
uJagodywydarzyłosięcośdobrego.Ostatniobyłataka
zabieganaizapracowana.Przyjaciółkabędziemiała
pretekst,abyodrobinęzwolnićizadbaćosiebie.