Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
najwyraźniejzdumionawłasnąreakcją.Wjejoczach
wyczytałem,żemówiłaprawdęirzeczywiścieczułasię
dobrzemimokonfrontacjizrodzinąJacka.Czywkońcu
pogodziłasięzjegośmiercią?Ijestjużgotowaiść
naprzód?
Napewno?spytałem,wpatrującsięwnią
uważnie.
Tak.Prawdęmówiąc,chciałabymsięznimi
przywitać.
Czułem,jaknarastawemnieduma.Właściwie
tobyłemgotówskakaćdogóry,żebytouczcić
iodprawićtanieczwycięstwa,bobezwątpienia
wychodziłazżałoby.
Odsunęłasięiruszyłazdecydowanymkrokiem
wkierunkustolikawgłębisali.Poszedłemzanią
zbijącymsercem.
Dobrywieczór.Niemiałampojęcia,żetubędziecie,
bopodeszłabymznaczniewcześniej,żebysięprzywitać
powiedziałaAnna,uśmiechającsięradośniedonich,
gdydotarliśmydostolika.
Rozejrzałemsszybko,rejestrującwszystkich,którzy
przynimsiedzieli.Kiedymójwzrokspocząłnamłodym
blondynie,zrobiłomisięniedobrze.TobyłMichael,
bratJacka.Ostatnimrazemstraciłapanowanienad
sobąwłaśniezpowodujegopodobieństwadobrata.
Możejeszczegoniespostrzegła?Przeniosłem
spojrzenienaDeana,którysięprzyglądałtejscenie
zoczamiwielkimijakspodki.Najwyraźniejoczekiwał,
żeAnnawkażdejsekundziemożesięzałamać.
Mężczyznaojasnychwłosach,prawdopodobnie
poczterdziestce,wstałiuśmiechnąłsięserdecznie