Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żesięwzdryga.Toonaściągnęłamiczapkę,niejasam.Dałamitrzy
całusywczoło,takjakiwinnedni,alejedenzdwóchkrótkich
przedłużyłsię.„Jesteśspocony”,odsunęłasię,ajanatychmiast
poprawiłem,żetylkoprzemokłem.Dobrzewie,żenigdysięnie
pocę.Najpierwzrzuciłembuty,potemposzedłemdoswojegopokoju,
żebysięrozebrać.NiedałosięuwolnićodMatli,wciążbyłatuż
zamną.Powiesiłemspodnienaoparciekrzesła,aMatlanatychmiast
wypatrzyłaplamyoregularnymobrysie.„Upadłem”,wyjaśniłemjej;
zapytała,czygrałemwpiłkę.„Jużzpięćsetrazymówiłem,żenie
gram”.
Kiedyjedliśmykolację,opowiedziałemjejświeżąhistorię
zforhendowymrogalem.MatlapołożyłanastoleGwiazdy
Egeru,ajadzienniczek.Matlapowiedziałakilkarazy„konspekt”,
koniuszeknosazadrżałjejjakgalareta.Popijałemherbatągrzankę
zbakłażanem.Przeszkadzałomi,żeMatlazrozczuleniempatrzy,jak
jem.Sądziłem,żeniebędęmiałapetytu.Dziwiłomnieteżto,żelepiej
zapamiętałemkokkobietyzparasolemniżoczypozbawione
spojrzenia.„Jesteśponuryjakchmuragradowauśmiechnęłasię
Matla.Dziśzapomniałeśnawetzmyćmojąślinę”.Gryzłemgrzankę
wmilczeniu,próbowałempoprawićwpamięcisekwencjęruchów,
któraprowadziłaodsterczenianaprzystankudoklęczenia.Anużnie
będęmiałmokrejplamynakolanach.Alboprzynajmniejautobus
wjedziewmomencie,gdyjużstoję.
Dopierokiedyskończyłemgrzankę,Matlaprzekartkowała
dzienniczek.„Tonieuwaga,tylkowpis”.Nierozumiem,czemujest
takawesoła.Ojciecsięodezwał?WysłałnamkiedyśzNussdorfu
telefonbezprzewodowywpaczceodpornejnauderzenia.„Aleprzecież
rzucaliśmycegłą”,tłumaczyłem.WtedyMatlapodetknęłamipodnos
dzienniczekipokazała:paniIcanapisała„rzucał”przezzetzkropką.
„GłupiagęśztejtwojejpaniIcy.Dlategojesteśtakiprzygnębiony?
Gwiżdżnato,wzruszramionami,nawetniezwracajuwagi”.„Dobrze