Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Manasobiewyprasowane,beżowespodnie,błękitnąkoszulę
iczerwononiebieskikrawat.Jegoczarnebutyidealniewypastowane,
włosyułożonenażel.Wydajesięopanowany,pewnysiebiei,jak
zwykle,wyglądafantastycznie.Najegotwarzywidniejelekkigrymas
niezadowolenia,aledziękiniemujeszczebardziejwyglądanapana
sytuacji,jakbytrudnomubyłouwierzyć,żemusitutracićczas.
Odwracasiędomnieizauważa,żenaniegopatrzę.Serceprzestaje
mibić.
Hejmówię.Niejestempewna,czywogólezesobą
rozmawiamy,alesłowosamowyrywamisięzust,nimjestemwstanie
jepowstrzymać.
Hej.
Jegotonjestostry.Wciążjestnamniewściekłyzato,cosięstało,
wciążurażony,wciążzraniony.Prawdopodobnieniemazamiaru
dawaćmikolejnejszansy.
Zaczynałampodejrzewać,żenieprzyjdzieszmówię.
Toidiotyczne,aleniechcępozwolić,żebyrozmowaskończyłasię
nazwykłym„Hej”.
Dlaczegomiałbymnieprzyjść?Patrzynamnie,jakbyuważał,
żezwariowałam,wątpiącwjegoobecność.
Niewiem.Pomyślałam,żemożetwójojciec…
Isaacprzewracaoczami.
Nieważnemówię.Cieszęsię,żejesteś.
Nieodpowiada,tylkowyciągazkieszenitelefon.Jegopalce
poruszająsiępoekranie:sprawdzawiadomości,czyta,pisze
odpowiedź.Zastanawiamsię,zkimkoresponduje.ZMariną?Tomało
prawdopodobne,aleszczerzemówiąc,nicbymniejużteraznie
zdziwiło.
PanBrandano,paniRomano?mówisekretarka.Doktor
Ostranderczekanapaństwa.
Bioręgłębokioddechiwstaję.Wygładzamspódnicęprostą,
czarną,ołówkowąspódnicę,którąwybrałam,żebywyglądaćmożliwie
dojrzaleipoważnie.
NotoidziemymówiędoIsaacaiuśmiechamsiędoniego.
Próbujępokazać,żejesteśmywtymrazem,żerazemwkraczamy
dojaskinilwa,ależemożenamsiępowiedzie,jeślitylkobędziemy
pomagaćsobienawzajem.
Isaacnieodpowiada.Odwracasięnapięcieobutejwsuperdrogi,
superbłyszczącyczarnypantofeliruszawstronębiurapana
Ostrandera.Przezchwilęstojęnieruchomo,powstrzymując