Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
robipopielniczkiiświeczniki,jejkoleżankakubiki
nadługopisy,innakubkiifiliżanki,amyszkatułki
naoliwę.Tozajęciebardzomnieuspokaja,takjak
ko​bietydzier​ga​nienadru​tach.
Czytodziękiszkatułkomioliwiestaćnasnataki
ładnydom?
Powiedzmy,najegoutrzymanie.Ojcieczostawiłnam
trochępieniędzy.Noizajmujęsięrównieżtłumaczeniem
zję​zykaan​giel​skiegoigrec​kiegonapol​skiiod​wrot​nie.
Pewnegodnia,kiedyAlekspojechałdoOlkusza
nazakupy,słyszędzwonekudrzwi.Patrzęprzez
ka​merkę.Przybra​miestoimłodako​bieta.
Słu​cham?Panidokogo?py​tam.
Laura,toty?MalwinaSzelest.Niepoznajeszmnie?
By​ły​śmysą​siad​kaminaOsie​dluMło​dych.
Wpuszczamdośrodka,łudzącsięprzezchwilę,
żemożejejtwarzuruchomijakiśtrybikwmojejkorze
mózgowejicośsobieprzypomnę.Niestetywmojej
gło​wiepo​zo​stajeczarnadziura.
Kobietajestokołotrzydziestki,maładnątwarz,rudo
ufarbowanewłosyimiłyuśmiech.Ściskamnie
ser​decz​nie.
Nicsięniezmieniłaś,tylkopowinnaśzrobićodrosty,
boombrewyszłojużzmodymówi,szerokosię
uśmiechając.Alechata!TwójAleksiomusibyć
obrotnymfacetem,bomójStantochodzącaofiara.Nie
staćgonawetnawłasnemieszkanie,acodopiero
nadom.Cotaknamniedziw​niepa​trzysz?
Mu​szęjejpo​wie​dziećoswo​jejamne​zji.
Miałamwypadek,nicniepamiętammówię
zewsty​dem.