Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Skoromojemużyciuniezagrażaniebezpieczeństwo,
proszęoprzygotowaniewypisu–oznajmiłemtonem
nieznoszącymsprzeciwu.
Czułem,jakzaczynająkurczyćmisiępłuca,
aodduszącejwoniśrodkówodkażającychcorazbardziej
wirowałomiwgłowie.
Odnosiłemteżokropnewrażenie,jakbycośmnie
oblazło.Toznak,żemójczasowylimitpobytuwszpitalu
zostałprzekroczony.
–Naprawdęlepiejbybyło…
–Nalegam–ponowniewszedłemlekarzowiwsłowo.
Toniegrzeczne,aleniepozostawiłmiwyboru.
–Wporządku,jakpansobieżyczy–skapitulował,
poczymodwróciłsiękuwyjściu,awśladzanim
podążyłaresztazespołu.
GdyzostałemsamnasamzDeanem,zapytałemoto,
codręczyłomnieodchwilizrzucenianamniebomby
wpostaciinformacjiopostrzale.
–Dlaczegoktośmiałbychciećmniezabić?
Bozakładam,żetojabyłemcelem.–Znaturybyłem
bezkonfliktowymczłowiekiem,unikałemwszelkichafer
izwiązkówzludźmi,którzymoglibymizaszkodzić,
dlategoniepotrafiłempojąć,żektośchciałbymojej
śmierci.Boprzecieżotochodziłowzamachach–oczyjąś
śmierć.
Deanprzysunąłsobiekrzesłoiociężalenanieklapnął.
–Jeszczetegoniewiadomo,alepolicjaiASIO3już
wszczęliśledztwo–odparł.–Masoweimprezydają
idealnepoledopopisutakimświromjakten,który
strzelałdociebie.Niesądziłemjednak,żedozamachu
możedojśćwmiejscutakimjakopera.Zatętragedię