Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Lewadłońspoczywałanachwytni,wprawejzaciskałem
smyczektakmocno,żezbielałymiknykcie.Mójoddech
przyśpieszył,aprzedoczamizamigałyjasnepunkciki,jak
zawszegdyzajmowałemmiejscenascenie.Ktośmógłby
pomyśleć,żepotylulatachpowinienemdotego
przywyknąć.Nicbardziejmylnego.Dotegouczucianie
dałosięprzyzwyczaić,taksamojaknieistniałysłowa,
którymimożnabyjeopisać.
Otonadszedłtenmoment.
Światłarozbłysły,nakilkasekundmnieoślepiając.
Pownętrzuoperyrozeszłysięcicheszepty,dochodzące
zwidowni.
Sercełomotałomiwpiersiztakąsiłą,żeszumpłynącej
wżyłachkrwizagłuszyłwszelkieszemrania.
Wyprostowałemsię,zamknąłemoczyiprzystawiłem
smyczekdostrunwiolonczeli.Ledwonimprzesunąłem,
poczułemuciskwklatcepiersiowej.Tremapowoli
osiągałaapogeum.Tymrazemniewyciszyłyjejnawet
pierwszeakordy
Adagia
,którymotwierałemswójwystęp.
Zaniepokoiłomnieto.
Denerwowałemsięprzedkażdympokazemswoich
umiejętności,jednakwystarczyło,bymzacząłgrać,
astressięulatniał.Terazbyłoinaczej.Winąobarczałem
miejsce,bowiemoperaSydney1nieustanniemnie
onieśmielałanieważneczygrałemtutajpierwszy,czy
takjakdzisiajsetnyraz.
Nabrałempowietrzadopłuc,poczympowoli
jewypuściłem.Wyobraziłemsobie,żejestemwswoim