Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
końcówstarłanaszmapywolnychnarodów.Jaśnienampanujący
StanisławAugustchybazabardzopragnąłuczynićznaspostępowy,
otwartynanoweideenaród,zapominającotkwiącymwludzkich
sercachiumysłachlękuprzedzachodzącymsłońcem.Tużzaoknami
pałacowychkomnatroztaczałsiębowiemkraj,gdziewdalszymciągu
krzyżikarzącarękaOpatrznościbyłyjedynymratunkiemprzed
zawodzeniemdochodzącymzlasów,bagieniczarnychjakpiekielna
smołajarówiwąwozów.DlanowejEuropystawaliśmysięzacofaną
krainąpełnądiabłów,czarownic,biegającychpolasachboginekizmór
plączącychkoniomgrzywy.Wypłoszoneszkiełkiemiwagąpotwory
zdawałysięszukaćschronienianadWisłą.Imiałysiętuchybadobrze.
Mieszkałymiędzyludźmi,toczącciągłąbitwęoichdusze,aoni,silni
swojątradycjąiwiarąojców,byligotowiodeprzećkażdyatak,takjak
zawsze,jakodwieków.Jednakwbrewpozoromżyciewydawałosię
wtedyprostsze,aprzynajmniejbardziejzrozumiałe.Zamiastłamać
sobiegłowęnadanatomiąkrowy,gdyniechciaładawaćmleka,łatwiej
byłookadzićbydlezielem,obchodzącjetrzykrotnie.Zbytdumni
zeswejtradycji,wierzącywuzdrawiającąmocświętychobrazów
ipsiegosadła,zaczęliśmysięoddalaćodresztyświataniczym
baśniowekrólestwo.NadchodziłbowiemwiekXIX.
*
Miałemwówczasosiemlat.Mieszkałemrazemzrodzicami
wniewielkiejwsipołożonejnaziemiwieluńskiejwstarostwie
ostrzeszowskim.WieśnazywałasięDoruchów.Rodzicemoi,prości,
aczzacniludzie,gospodarzyliziemiąbratamegoojca.Byłnim
duchowny,proboszczlokalnejparafii,ksiądzJózefMożdżanowski.
Jakożeojciecmójniechciał,bymresztęswojegożyciaspędziłjakon,
napracywpolu,zezgiętymkarkiem,brodzącatowrozmokłejglinie,
atowkurzu,postanowiłrazemzmatką,żebędąmniekształcić.
Wtymcelukazalimimieszkaćustryjanaplebanii.Mogłemdzięki