Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Tegobyłodlamniezawiele.Miałamdość.Piekłymnieoczy,serce
miałamrozerwanenamałestrzępyiztrudemoddychałam.Powietrze
raniłomojegardło.Miałamwrażenie,żezakażdymrazem,gdy
przełykamślinę,mójprzełykatakująostrebrzytwy.
Rozerwałamzdjęcienapół.Tosamozrobiłamzkolejnymi
fotografiami.Wstałam,poczymchwyciłamszklankęicisnęłamnią
ościanę.Potemwzięłambutelkęwypełnionądopołowyalkoholem
izrobiłamdokładnietosamo.
–Uspokójsię.–Sewerynpojawiłsięprzymnie,chcącmnie
powstrzymać.–Nikola,spokój!
–Niedotykajmnie!–wrzasnęłam.
Gdybymniejeszczerazdotknął,mogłabymgozabić.
Wpadłamwszał,wfurię,którejniktniebyłwstaniepowstrzymać.
IAshtonzdawałsięotymdoskonalewiedzieć,bosiedziałwfotelu
iczekałcierpliwie,ażmojeemocjesameopadną.
Igdydotegowreszciedoszło,azemniezeszłacałagniewna
energia,poprosił,żebymnaniegospojrzała.
–Skończyłaś?–zapytał.
–Mów,ocotuchodzi–syknęłam,przeczesującdłoniąsplątane
włosy.–Natychmiast,kurwa.
PodeszłamdoAshtona,choćlepiejbyłobypowiedzieć,żesię
doniegoprzywlekłam.Czułam,jakmojeciałoporazkolejnyopada
zsił.Kończynybezwładniezwisałymiwzdłużtułowia,głowaledwo
trzymałasięwpionie,nogitrzęsłymisięniczymgalareta,amoja
klatkapiersiowaunosiłasięiopadaławzastraszającymtempie.
Stanęłamnaprzeciwkoniego.Odrazuzłapaliśmykontakt