Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
płaczu,tylkopozwoliłamłzomnaswobodnespływaniewzdłużmoich
policzków.Czułamsięfatalnie.Okropnie.Jakśmieć.Byłamnaskraju
wytrzymałości.Ztrudemoddychałam.
Upadłamprzednimnakolana.Złamałmnie.Sprawił,żepękłam.
KątemokadostrzegłamSeweryna.Stałterazprzydrzwiach,gotów
dowyjścia.Niepatrzyłnamnie.Niemiałodwagi,byzobaczyć,
cozrobiłzemnąjegopopierdolonywspólnik.Jednobyłopewne.
Nawetjeśliniewidział,tonapewnosłyszał,jakAshtonmnieuderzył.
Imimotominiepomógł.Niezareagował.Towywołałoumnie
jeszczewiększyatakpłaczu.
Zrobiłomisięcholerniesmutnoiprzykro,żeSewerynpozostał
obojętnynamojąkrzywdę.
–Dowiedziałemsięowszystkimdwalatatemu,gdymojamatka
zachorowała.Nałożuśmierciwyznałamiprawdę.–Mocnym
istanowczymruchemchwyciłmniezaszyjęipodniósłwysoko.
–MoimbiologicznymojcemjestRobertParker,którysięmniewyparł,
któryzamordowałmiojca,amojąmatkęzostawiłzniczym.
–Puśćmnie–szepnęłam.–Błagam.
–Niewiemskąd,aleAlanowszystkimwiedział!
–Nie.Mogę.Oddychać–wysapałam.
–Dałemmuwybór.–Ashtonzdawałsięniesłuchaćmoich
lamentów.–ZażądałempodziałumajątkupoRobercie.Oczywiścieco?
Odmówił,każącmispierdalać.
Ścisnąłmojąszyjęjeszczemocniej.Miałamcorazmniejpowietrza.
–Przysiągłemsobie,żeAlanzatozapłaci.
–Puśćmnie.–Kręciłomisięwgłowie.–Seweryn,pomóż…
Ashtonryknąłniczymdzikabestia.Pchnąłmniezcałejsiły
naścianę.Syknęłamzbólu,uderzającplecamiodrewnianyobraz.
Wtedydopieromniepuściłiodszedł,dającmiświętyspokój.
–Alanmnieprzejrzał.Dowiedziałsięwszystkiego.Upozorował