Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dotrzyma.Przeztenwypełnionydogranicmożliwościpęcherz
niemogłarozchmurzyćczoła.Zwykłyuśmiechstałsiętorturą,
adopyzategodziecka,któremłodamatkaposadziławmetrze
tużobokniej,wypadałosięprzecieżuśmiechać,zwłaszczajeśli
dźgałojązaczepniepatyczkiempolizaku.
Martaodetchnęłazulgą,gdywwagoniezrobiłosiętłoczno
ikobietazabrałaswojeładnedzieckonakolana.Zamknęłaoczy
izatańczyłyprzedniązjedzoneniedawnociasteczka.
Miałabiałeipulchneciało,szerokieramiona,arysytwarzy
jakbyciosanewkamieniu.Wogólecałabyłatopornaitymsa-
mymdalekaodwłasnychwyobrażeńideałukobiecegopiękna
–eterycznejistotyocienkimgłosie,gładkiejcerzeilśniących
włosach.Zwłaszczawłosy–długie,bujne,zdrowe,kręcone–by-
łyciąglejejwielkimmarzeniem.
Martauważała,żegdybynieobfitybiustirozłożystebiodra,
łatwobyłobypomylićjązmężczyzną.Tylkojejbratrozwiewał
tewątpliwości.Mówiłzczułością,żepowinnabyćdumnaze
swoichrubensowskichkształtów.Martywcaletoniepocieszało.
Powtarzała,żechciałabybyćkobietą,aniegender.Alekiedy
patrzyłanasiebiewlustrze,namyślprzychodziłojejtylkoopró-
szonemąkąciastonapierogi,wnajlepszymwypadkurozłożysta,
uginającąsięodowocówjabłoń.Niezadowalałjejtenobraz.
Własneodbiciezbytczęstozatrzymywałojąwłaziencena
dłużej.Jużdawnomiałausunąćtowielkiezwierciadło–zabie-
rałojejsporoczasu,aibezniegoprzepuszczałagoprzezpalce
zbytwiele.
–Nie.Niejesteśdlamniełaskawe–powiedziaładziśranodo
lustra.Zbrakukogoś,dokogomogłabysięodezwać,mówiła
czasamidoprzedmiotówjakdoistotżywych.–Właściwiejuż
dawnomiałamcię…wyjebać.–Rozchichotałasię,zakrywając
13