Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zdobiłyjedyniepozbawioneliściazalie,ichgołegałęzie
tworzyłypięknepergolenaddachemkażdegoprzejeż-
dżającegoszerokąulicąsamochodu.Dwudziestoletnia
ZojaWiśniewskawiedziała,żetedrzewawłaśnietak
sięnazywają,bocałkiemprzypadkiempodsłuchała
rozmowędwóchmiejskichogrodnikówwkońcuod
rokuwteiwewteprzemierzałapiechotąkilometrówkę,
abyobeznaćsiędokładniezterenem.Nawet,gdybynie
byłaświadkiemtejrozmowy,todoskonalepamiętała
jakipięknyróżowykwiatostanzdobiłkoronytychdrzew
naprzełomiemajaiczerwca.Samaniemogłaoderwać
oczu,wpatrującsięwpiękneokazy,więcnatenmoment
nazwadrzewbyładlaniejnieistotna.
Wzasadzieonajużczekałanawiosnę,amożenacoś
innego…Prychnęłabezgłośnie.
Nowłaśnie,możetonietęsknotazagorącym
słońcemwprowadzałazniecierpliwienie,tylkoto:to,
cospędzałojejsenzpowiek,to,coniepozwoliłojej
cieszyćsiężyciem,to,cozmusiłoją,byterazjechała
trasąwtymkierunku,dotegodomu,byzrobiłato,
cozaplanowała.Pomimożeznaładrogę,toniepo-
trafiładokładnieokreślić,kiedytaksówkarzdojedzie
namiejsce,kiedywkońcuwysiądziepodwskazanym
wumowieadresem,byosiągnąćpełneoczyszczenie.Po-
czułastrużkępotucieknącąpoczole,plecach,anawetpo
5