Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pojawiłysiędwaubłoconebuciory.Olgapodniosławzrok,
napotykajączaciekawioneoczyidealnego.
–Przykrasprawa–powiedziałzakłopotany,wskazując
najejzabrudzonetrampki–ztymbłotem.
Powiedzieć,żebyłazaskoczonatakimobrotemspraw,
tojaknicniepowiedzieć.Małeckaniespodziewałasię,
żeakuratdzisiajnatkniesięnaidealnegoani–tym
bardziej–żebędziestałniecałymetrodniej.Podniosła
sięlekko,niedającposobiepoznać,jakbardzocieszyło
jątospotkanie.
–Zapomniałamzmienićbutyprzedwyjściemzpracy
–odparładrętwo.
–Achtak?–podłapał,nieprzestającsięuśmiechać.
–Pracujepaniniedaleko?
–Wtamtymbudynku.–Wskazałanablok,który
górowałnadpozostałymi.–JestemOlga.–Podała
mudłoń.
Mężczyznauścisnąłjąskwapliwie.Olgaoczami
wyobraźniwidziałajuż,jakpytał,czywtęsobotę
mawolnywieczór.
–AjaRobert.RobertTerkiewka.Miłobyłociępoznać.
Uważajnatobłoto,bobudowanieprędkosięskończy.
–Ztymisłowamipuściłjejdłońioddaliłsiępospiesznie.
Oldzeopadłaszczęka.Cotusię,docholery,odwaliło?!
Nietegooczekiwałapopierwszymspotkaniu
zbudowlańcem.
Wzięłasięwgarśćisztywnymkrokiempodążyła
wstronęparkingu,przełykającgoryczporażki.
Następnegodnianawetniezerknęławstronębudowy.