Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
Musiaławyjechać,uciec.Ścianyzamykałysięwokółniej
zduszącąnieustępliwością.
„Zróbzdjęcia–instruowałzawszepanMendelsohn
–iwdrogę”.
Uciec.Zanimstaniesięczęściąhistoriizmarłejizbuduje
zrodzinąwięziemocjonalne,którezczasemstająsię
corazbardziejsplątane.
Theawyminęłaparę,którawchodziławłaśniedodomu
Coyle’ów.Natwarzachnowychgościmalowałasię
ciekawość,nawetniepróbowalijejukrywać,jakgdyby
byliwidzamiwcyrku.Chcielizobaczyćdziwaków,obiekty
plotekitajemnic.Żadnegosmutku,współczucia
izpewnościążadnychszczerychkondolencji.Coyle’owie
zostalisami.
ToniezełzamiwalczyłaThea,biegnąckamienistą
ścieżkąmiędzylawendąipolnymikwiatami.Czułaból,
jednocześnietępyiostry.Terazwyraźny,choćpanowała
nadtymwrogiemidorastałaprzyzwyczajonadojego
nieustannegopulsowania.Dopadłająpustka,obecna
odchwili,gdypatrzyłanaswojąodchodzącąmatkę,która
miałajużnigdyniewrócić.Itenieustającepytania:„Kim
jestem?”,„Dlaczegojestemsama?”,któregnębiłyjej
duszę.Patrzyłazakimś,komubrakowałoceluipoczucia
przynależności,zakimś,ktoichopuścił,mimoiżtak
gokochaliipotrzebowali.
Zderzeniebyłomocne.Natylemocne,żebratRose
poleciałdotyłu,ichoćpróbowałjąchwycićzaramiona,
popchnąłjątylkonaswojąszopę.Thea,zciałem
przyciśniętymdojegociała,niemogłasięnadziwić
konsekwencjomkolizjizSimeonemCoyle’em,naktórego
wpadłazsiłąkobietyuciekającejprzedwłasnymi
demonami.
Tobyładziwna,długa,cichachwila.Wpatrzyłsięwnią
wąskimiszarymioczami,przymrużającjelekko,jakbyich