Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
oskarżać.
–Widzipantosamocoja?
–WidzędziewczynępodobnądoEwy,panieWerner.
Towszystko.
Przestąpiłemznoginanogęirozejrzałemsiębezradnie,
jakbynaglemógłzjawićsiętutajktoś,ktomipomoże.
–Przecieżtoona,docholery–rzuciłem.–Niewidzi
pan?
Znówzrobiłwdech.
–Niestetyniemogęsięzpanemzgodzić–powiedział
urzędowymtonem.–Owszem,jestpewnepodobieństwo,
ale…
–Wiem,jakwyglądamojanarzeczona.
Podniósłsiępowoli,jakbybałsię,żeinaczejmnieurazi.
Położyłmirękęnaramieniu,apotemzacząłpowoli
tłumaczyć,żewiedziałem,jakwyglądaładziesięćlat
temu,iumysłpłatamiterazfigle.Ciągnąłprzezkilka
minut,ajazkażdymkolejnymzdaniemsłuchałem
gozcorazmniejsząuwagą.
Jegodalekoidącapewność,zdecydowaniewgłosie
ibrakjakiejkolwiekgotowościdoprzyznania,żetochoćby
możebyćona,podziałałynamnieniepokojąco.
–Oczywiścietosprawdzimy–zapewnił,prowadząc
mniedowyjścia.–Proszęniemiećcodotegożadnych
wątpliwości.
Owszem,wątpliwościniemiałem.Alecodotego,
żecośjesttutajbardzoniewporządku.
3
Byłempewien,żepowrótdodomuprzyniesiemichociaż
częścioweukojenie.Działosiętakcodziennie,kiedy
zamykałemzasobądrzwi,apotemprzekręcałemtrzy
porządnezamki.