Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jeszczebardziejwopadającymniepesymizm.–Czegoś
jeszczedowiedziałeśsięnatematReimannów?
–Tylkotego,żeanonimowowspierająjakieś
pozarządoweorganizacje.
–Takanonimowo,żemiotymmówisz.
Blitzerwestchnął,jakbyuwierałagomyśl,żetraktuję
gojakadwokatadiabła.
–Dotarlidotegojacyślokalnidziennikarze,
toniepotwierdzoneinformacje.
–Takczyinaczej,brzmipodejrzanie–powtórzyłem
ipodniosłemrękę,powstrzymującgoprzed
zaoponowaniem.–Mamnamyślito,żenajwyraźniej
dorobilisięmałejfortuny,a…
–Ano,dorobilisię–potwierdził.
–Nadziałalnościdetektywistycznej?
–Nie,RobertReimannodszedłzesłużby,
boodziedziczyłlokalnykonglomerat,naktóryskładasię
kilkaprzystani,lokaligastronomicznychigospodarstw
agroturystycznych.Jegożonateżmiałafirmę,
dynamicznierozwijającąsięnarynkudeweloperskim.
Blitzkriegrzeczywiściedobrzesięprzygotował.Dawał
mipotencjalnerozwiązaniemojegoproblemunatacy.
Wdodatkuproponował,żesamzaniezapłaci.
Uznałem,żeniepowinienemdłużejsięwahać.
–Okej–powiedziałem.–Jeślijesteśgotówmipożyczyć,
spróbujmy.
–Świetnie.Tymbardziejżejużustaliłemznimiryczałt.
–Cotakiego?
–ObgadałemjużsprawękosztówzKasandrą.
Wyjątkowomiłakuna.
–Niewątpię.
Wyobraziłemsobietypowąbizneswoman,wyniosłą
żonębogategolokalnegopotentata.Mimożewedług
Blitzacenilisobieprywatnośćirzadkopokazywalisię
publicznie,przypuszczałem,żewyglądająjak