Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
SaręBrandonirytowałanietyledługośćkolejki,
cotowarzystwo,naktórebyłaskazanawaptece
wJacobsville.Cogorsza,ktośjąobserwował.
Rozbawionyiaroganckimężczyznaopierałsięoladę,
świdrującjąoczamijakarktycznylód.Saramiała
wrażenie,żeprześwietlająnawylot.Idokładniewidzi
jejbieliznę,atakżekryjącąsiępodniąjedwabistą
skórę.
Wkońcuniewytrzymała,nerwowozwilżyłajęzykiem
ustaispojrzałamuprostowoczy.
–Czyżbymbudziłpaniniepokój,pannoBrandon?
–zapytałzłośliwie.
Byłprzystojny,musiałatoprzyznać.Poprostuzwalał
znógiwodziłnapokuszenie.Szczupłyiopalony,
oszerokichbarkachiwąskichbiodrach,atakżedużych
stopachidłoniach.Takgłębokonasunąłnaczoło
kowbojskikapelusz,żemożnabyłodostrzecjedynie
chłodnybłyskoczu.Jasnedżinsytakmocnoopinały
długiemocnenogi,żewystawałytylkoczubkidrogich
kowbojskichbutów.Ciemnekręconewłoskiwychylały
sięznonszalanckoniedopiętejpodszyjąkoszuli.Drań
doskonalezdawałsobiesprawę,żejestpociągający,
dlategoniezapinałdokońcakoszuliijeszczemocniej
podkreślałstrojematutysylwetki.Sarabyłapewna,
żerobiłtocelowo.Nieumiałaukryćmimowolnej
reakcjiiwyczuła,żeontozauważył,cozdenerwowało
jąjeszczebardziej.
–Nieniepokoimniepan,paniePatterson–odparła