Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ogrodzie.
Myślisz,tato,żesięprzyjmą?wgłosie
Luke’asłychaćbyłopodekscytowanie.Wykopującje,
byłemtakostrożny,jaktylkopotrafiłem.Bardzosię
starałemnieuszkodzićkorzenii...
Postaramysiędaćimnajlepsząmożliwąopiekę
idobierzemywarunkinajbardziejzbliżonedomiejsca,
wktórymwyrosłyzapewniłLuke’aClark,poczym
kontynuowałciszej:Nawetgdybymmusiałprzywieźć
caływózziemizewzgórz.
TymrazemMartaniepotrafiłajużpowstrzymaćłez.
TobyłcałyLuke.Musiałprzejśćwielemiliwłożyćsporo
wysiłkuipracywto,żebypodarowaćjejkrzewy,którejej
siępodobały,mimotostałzakłopotanyprzedrodziną,
zbłagalnymspojrzeniem,żebyspróbowalizrozumiećjego
prezentipowód,dlaktóregogodaje.Martałagodnie
przyciągnęłasynadosiebieimocnouścisnęła.Lukenie
przepadałzatym,gdymamacałowałagoprzy
wszystkich,więcMartapowstrzymałasięodtego.
Dziękuję,synupowiedziałacicho.Niemogęsię
doczekać,kiedyzakwitną.
Lukewyszczerzyłzębywuśmiechuicofnąłsię
dorodzinnegokręgu.
WtedywszystkieoczyzwróciłysięnaClarka.Stało
sięjużtradycją,żeostatniprezentwręczanynatakich
spotkaniachpochodziłodgłowydomu.Clarkodchrząknął
iwstał.
Mójprezentniejesttakpiękny,jakteodwielututaj
siedzących.Aniteżniezakwitniewnadchodzących