Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Podprzepastnąbluzązkapturemidodatkowym
ręcznikiem,którypołożyłanakolanach,miałagrubą
warstwękremuzfiltremprzeciwsłonecznym.
Ioczywiścieniewychodziłanadwórbezogromnych
ciemnychokularówikapeluszasłomkowego,który
MateoprzywiózłzostatniegosurfowaniawKostaryce.
DlaniegowysiłkiLaylibyłyniezrozumiałeidaremne.
Zprzyrodąniewygrasz,mawiał.Musiszszanować,
doceniać,graćwedługjejreguł.Toszaleństwomyśleć,
żepokonaszprzyrodazawszebędziemiałaostatnie
słowo.
Łatwomówić,kiedytwojaskórajestodporna
naoparzeniasłoneczneiodmałegopomykasz
nadesce.
Przeniosławzrokzpowrotemnalaptopizmarszczyła
brwi.Odprowadzeniatandetnegobloguocelebrytach
do„NewYorkTimesa”dalekadroga,aleodczegoś
trzebazacząć.
Wpogonizarozumem
Nie,wcaleniechodzimiodrugączęśćkomedii
omiłosnychrozterkachBridgetJonesanioksiążkową
wersjęfilmu(touwagadlatych,którzyjeszczeczytają
cośopróczplotkarskichblogówiwpisównaTwitterze).
Chodziozdarzenie,którewaszaulubionablogerka
widziałaostatniejnocywklubieLeChâteau,kiedytrzy
młodeipopularne(choćzpewnościąnienajwiększe)
hollywoodzkiegwiazdyuznały,żeoliwkimogąsłużyć
nietylkodoleżenianadniekieliszkówmartini…
Ciąglenadtymślęczysz?