Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niewtrącamsięwcudzesprawypadłaodpowiedź.Nielubię
sięrozpytywać,matozbytwielewspólnegozosądzaniem.Pada
pytanie,aonoprzemieniasięwkamień.Pansiedzispokojnie
naszczyciewzgórza,akamieńtoczysię,porywajączasobąinne,
awreszcietrafiawjakiegośniewinnegoczłowieka,októrympan
nawetniepomyślał.Irodzinamusizmieniaćnazwisko.Nie,panie,
przyjąłemtakązasadę,żeimbardziejcośjestpodejrzane,tymmniej
zadajępytań.
Bardzodobrazasadazgodziłsięprawnik.
Alezbadałemtomiejsce,dlawłasnegoużytkumówiłdalej
Enfield.Towłaściwieniejestdom.Niematuinnegowejściaipoza
dżentelmenem,zktórymzetknęłamnietamtaprzygoda,niktnigdy
tuniezagląda.Napierwszympiętrzetrzyoknawychodzące
napodwórze,naparterzeżadnego.Oknazawszezamknięte,ale
utrzymanewczystości.Zkominadymisię,więcktośchybatutaj
mieszka.Jednaktotakżeniejestpewne,bobudynkiwtymmiejscu
takstłoczone,żetrudnostwierdzić,gdziekończysięjeden,azaczyna
drugi.
Mężczyźniprzezchwilęwędrowaliwmilczeniu.
PańskiezasadybardzosłuszneodezwałsięnagleUtterson.
TakteżuważamodparłEnfield.
Ajednakciągnąłprawnikjestcoś,ocochciałbymzapytać.
Czymógłbympoznaćnazwiskomężczyzny,którypotrąciłdziecko?
Nocóżrzekłjegokompanniewidzę,bytomogłokomuś
zaszkodzić.TenmężczyznanazywałsięHyde.
HmmruknąłUtterson.Ijakwyglądał?
Niełatwogoopisać.Cośbyłonietakzjegoaparycją,coś,
cowywoływałoautomatycznąantypatię,niewiedziećczemu.Nigdy
niespotkałemczłowieka,doktóregobymczułrównienieuzasadnioną
niechęć.Byławnimjakaśdeformacjaichoćniesposóbwskazaćgdzie,
wrażeniepozostawałobardzosilne.Tenmężczyznawyglądał