Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zPolski.ZnówzwróciłsiędoHenryka:Mówiłem:
tymo​żeszzo​stać.
Hen​rykbąk​nął:
Je​ślizo​sta​niemy,toobaj.
Cośpo​wie​dział?
Pansły​szał.
Słyszałem.Majorwzruszyłramionami.
Notoza​bie​raj​ciesiędodia​bła.Obaj!
Miałwście​kłąminę.
No?po​na​glał.Od​mel​do​waćsię!
Bożeknieruszyłsięzmiejsca.Majoropuściłwzrok,
przypatrywałsięziemistymonucom,wyzierającym
zotwar​tychtrze​wi​ków.
Jacizgórymogępowiedzieć,cotymizaśpiewasz
podjąłspokojniejszymtonem.Niejesteśumnie
pierwszy,miałemjużtakichcwaniakównakopy.
Popracujesztrzydniwtychszmatkach,apotem
powiesz,żeniemożesziśćdoroboty,bojesteśbosy.
Czyjaprawda?Twoja!Będzieszsobiesiedziałwnamiocie
ifa​so​wałchleb.Mamtujużta​kich.
Butymożnana​pra​wićza​uwa​żyłBo​żekostroż​nie.
Naprawić?Czym?Majorprzyłożyłdłoń
doroz​porka.Tym?
Tojużbyłkoniec.Żadnegoratunku.Niedostaną
chleba.Trzebabędziezdechnąćzgłodu.Alezdechnąć
możnaróżnie:możnazgodnością,zfasonem.Grałosię
przecieżkiedyś,grałoróżnerole,Myćkotoprzedwczoraj
przypomniał.Zagrajmyrazjeszcze.Zagrajmy
pustogłowegomłodzieńca,ubranegojakzigły,
zkieszeniąpełnąforsy.Niepotrzebamitwojegochleba,
twojejłopaty,twojegozakichanegonamiotu.Ptak
niebieskijestemimuszęuważać,żebyniepoplamić