Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wwąskiejparkowejalejce.
Byłampewna,żenawetsięniezatrzyma,ale
onprzystanął,zmrużyłoczyiprzezdłuższąchwilę
uporczywiemisięprzyglądał.Przeszłomiprzezmyśl,
żeupaćkałamsobiesukienkęczekoladowąpolewą,ale
kwiecistymateriałbyłczysty.
–Samasiętukręcisz?–zapytał.–Dochodzidwudziesta
pierwsza.
–Jestlato…–Wzruszyłamramionami.
–Podwiozęcię,chodź.
–Nietrzeba.Samawrócę–zaprotestowałam,alepan
Jerzyniezamierzałustąpić.
–Otejporzepowinnaśjużbyćwdomu.
–Dziadekpozwalamichodzićnaplażę–powiedziałam
cicho,kiedyszliśmywstronęjegosamochodu.
–Jesteśzasmarkatanawłóczeniesię–rzucił,zanim
otworzyłmidrzwiodstronypasażera.
Weleganckimczarnymmercedesiepachniałoskórzaną
tapicerkąisosnowymodświeżaczem.Zapinającpasy,
zdałamsobiesprawę,żedrżąmidłonie;wciążczułamsię
speszonaniespodziewanymspotkaniemzojcem
przyjaciółki,któregodotądwidywałamjedynie
wprzelocie.Kiedywsiadłiprzekręciłkluczykwstacyjce,
skuliłamsięnasiedzeniu,niewiedząc,copowiedziećijak
sięzachować.Zatoonniesprawiałwrażeniakogoś,dla
kogotakasytuacjajestniezręczna.Wręczprzeciwnie
–pogwizdując,włączyłradioipochwilijechaliśmy
wstronęmojegodomu.
–Amożemaszochotępojeździćpomieście?–zapytał
nagle.
–Teraz?–wykrztusiłam.
–Czemunie?Spieszyszsię?
–Nie.
–Posłuchamymuzyki.
Niepamiętam,czemusięnatozgodziłam.Wiedziałam,