Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Pubbyłzadymiony,gwarnyiprzesiąkniętyzapachemalkoholu.Miała
wręczwrażenie,żewszystkośmierdzipiwem.Jakzawsze,więcej
tubyłofacetówniżkobiet,więcoczywiększościautomatycznie
zwróciłysięnanią.
Długieblondwłosywysokospiętewkitkę,beżowasukienka
naramiączkachodsłaniającajejkwiatowytatuaż3Didącyodlewego
uchaprzezdekoltnaprawąrękę,skądzjeżdżałnalewąnogęizawsze
przykuwałuwagę,prowokującniewybrednekomentarze.Ignorowała
je,wychodzączzałożenia,żejejciałotojejsprawa,ajakktoś
maztymproblem,niechniepatrzy.
–Cześćwam–rzuciłanapowitanie,przysiadającsiędostolika
zarezerwowanegoprzezErnestaMiotke.
Kumplezpracybardzoczęstowychodzilinawspólnepiwo.
Jązapraszanorzadko,awłaściwieniezapraszanobywogóle,gdyby
nieinterwencjaErnesta.
–O,księżniczkaprzyszła–prychnąłZdzichu,jedenznajstarszych
kierowców.–Chybamalowanietychszponówzajęłocityleczasu.
Danielaspojrzałanaswojebardzodługie,pięknepaznokcie
iostentacyjnieprzejechałanimipopoliczku.
–Wiesz–zagadnąłKazimierz.–Zawszesięzastanawiam,jak
tynimisobietyłekpodcierasz.
–Tak?–zapytałasłodko.–Ajasięzastanawiam,jaktysikasz,
bosłyszałam,żeniemaszczym.
Zgromadzeniparsknęliśmiechem,aKazimierzrzuciłostre
przekleństwo,którezbyła,posyłającmurękącałusa.
–Szurniętajesteś,wiesz?–powiedziałzniesmakiem.–Zagrosz
wtobieskromności.Iwubiorze,iwzachowaniu.
–Skromnatojestmojababcia.Jesteściewzbliżonymwieku,więc
rozumiem,żemójstylcinieodpowiada–odparła,trafiającwjego
czułypunkt.
Byłsporopopięćdziesiątce,miałnadwagę,alenieustannie
aspirowałdomianalowelasawyrywającegonajlepszelaski.
Naszczęścietylkowswoichopowieściach.Rzeczywistośćwyglądała
zupełnieinaczej.
–Dobra–przerwałimErnest.–Zanimdojdziedorozlewukrwi,