Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
brytyjskiejstolicy,przyswoiłsobiejejrytm
inieprzerwanyzgiełk,wypuściłsiędalejwgłąb
dzielnicyWhitechapel,naktórejobrzeżachmieszkali.
Kiedyzajrzałwotchłańnędzytampanującej,oniemiał.
Czyupokorzenieibieda,wjakiejmuszążyćludzie,
mogąrobićwiększewrażenieniżdziełasztukiicuda
architektury?Tak.BoKordwżadnyminnym
europejskimmieścieinawetwnajbardziejzacofanych
rejonachGalicjiniewidziałtakiegonagromadzenia
ludzizgnębionych,bezradniewołających
osprawiedliwośćiiskręnadziei–bezdomnychalbo
żyjącychwnieludzkichwarunkach,zmuszonych
doniewolniczejpracy,przytłoczonychwszechobecnym
brudem,znieczulicą,drobnąprzestępczością,strachem
oprzyszłość.
AlePonarniewidziałKordawrolipublicysty
opisującegotęponurąrzeczywistość.Chciałraczej
skontaktowaćswegogościazkimśprowadzącym
śledztwowWhitechapel.Akonkretnie:zinspektorem
FrederickiemAbberlinemzeScotlandYardu.Znał
gojakopolicyjnyinformatoriczłonekStraży
ObywatelskiejwWhitechapel.ZjednejstronyPonar
wsłuchiwałsięnajegopolecenie,copowiadają
naulicachimigranci,iprzekazywałtopolicji(mającej
nieladakłopotzezinfiltrowaniemobcojęzycznego
środowiskaniechcianychprzybyszówzEuropy
Wschodniej).Zdrugiejsammógłliczyćnapewne
przeciekiześledztwa.
–Abberlinetoswójchłop,spodobacisię
–zapowiedziałKamilowi.