Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gdyotworzyłysiępojakimśczasie,wszedłosobnikbardzopodobny
domojegoprzyjacielazokresunajgorszegoupadku.Jegoubranie
miałopodartekieszenie,spodnieprzewiązałsznurkiempakowym.
Opomarszczonejtwarzywyłaniającejsięspodpotarganychwłosów
sterczącychwewszystkichkierunkachmożnapowiedziećtylkotyle,
żebyłatwarząpijaka.Szedłpopychanyztyłuprzezpatronatak
nazywanotych,którzynajmowaliruletkarzyowyglądziebarmana,
któryniósłpodpachąutłuszczonedrewnianepudełko.Pijaczynawspiął
sięnasosnowąskrzynię,którejwcześniejniezauważyłem,ipozostał
tam,przygarbiony,wgroteskowejpozieolimpijskiegozwycięzcy.
Akcjonariuszeprzyglądalimusięidyskutowalizożywieniem,corusz
pokazującsobiejakiśszczegółjegowyglądu.Jednegoprzyłapałem,jak
robiłdyskretnieznakkrzyża.Innyobgryzałrozwścieczonyskórkiprzy
paznokciach.Jeszczeinnykrzyczałcośdopatrona.Alegwarustałjak
rękąuciął,gdypatronotworzyłpudełko.Wszyscywyciągnęliszyje,
zahipnotyzowani,wstronęmałegoczarnegoprzedmiotu,który
błyszczałjaknabijanydiamentami.Byłtorewolwersześciostrzałowy,
dobrzenaoliwiony.Patronzaprezentowałgopublicznościpowolnym,
niemalrytualnymgestem,jakiluzjonistapokazującypustedłonie,
którymizarazbędzieczyniłcuda.Potemprzesunąłdłoniąpobębenku
rewolweru,obracającgo,atenwydałdelikatnyblaszanydźwiękjak
śmiechgnoma.Odłożyłrewolwerizmałegokartonowegopudełka
wyjąłbłyszczącynabójwmosiężnejłusce,którypodałnajbliższemu
akcjonariuszowi.Tenobejrzałkulęuważniezewszystkichstron,
zaaprobowałlekkimskinieniemgłowy,jakbyniezadowolony,żenie
dopatrzyłsiężadnejnieprawidłowości,ipodałsąsiadowi.Nabój
okrążyłpomieszczenie,przechodzączrąkdorąkizostawiając
nawszystkichpalcachtłusteślady.Jatakżedotykałemgoprzez
chwilę.Spodziewałemsię,niewiemdlaczego,żebędziezimnyjaklód
lubżebędzieparzyć,alebyłcieplutki.Nabójwróciłdopatrona,który
szerokim,ostentacyjnymgestemwprowadziłgodojednegozsześciu
otworówbębenka.Ponownieprzesunąłdłoniąpometalowym
magazynku,któryobracałsiękilkadługichsekund,wydająctensam
ostry,zgrzytliwyodgłos.Wreszciezdziwacznymukłonemwręczył
lśniącąbrońmężczyźnienaskrzyni.Wciszy,któramiażdżycikości
napyłjaksobieterazprzypominam,słychaćbyłojedynierój
ogromnychkaraluchówisłabyodgłosichczułków,gdysięstykały
mężczyznaprzystawiłrewolwerdoskroni.Zpowoduprzeraźliwego
napięciaisłabegoświatłamojeoczyzaczęłysięmęczyć,więcnagle
sylwetkażebrakazrewolweremprzyskronirozszczepiłasięnakilka