Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zdwóchtrzymanychwdłoniprzezktóregoś.Ipokładalisię
ześmiechu,gdyzawszewyciągałkrótszą.Nigdy,jestemtego
pewien,nie„wygrał”piwawtensposób.Mniejwięcejwtymsamym
czasieukazałysięwczasopismachmojepierwszeopowiadania,
aniedługopotempierwszytomopowiadań,którydodziśuważam
zanajlepsząrzecz,jakąkiedykolwieknapisałem.Byłemwtedy
szczęśliwyzpowodukażdejnapisanejlinijki,czułemsięjakktoś,kto
konkurujenietylezludźmizeswegopokolenia,cozwielkimi
pisarzamiświata.Stopniowozyskiwałemmiejscewświadomości
publicznejorazwświecieliterackim,schlebianomiiwrównym
stopniuokazywanogwałtownąniechęć.Ożeniłemsięporazpierwszy
iwreszciepoczułem,żeżyję.Małżeństwookazałosiędlamnie
skądinądfatalne,pisaniebowiemzazwyczajkłócisięzeszczęściem
idobrobytem.Zapomniałem,naturalnie,omoimprzyjacielu,
spotkałemgoponowniepokilkulatachwnajbardziejnieoczekiwanym
miejscu:wśródmiejskiejrestauracjipogrążonejwprzyćmionym,
halucynacyjnymświetlemieniącychsiętęczowokiścikandelabrów.
Rozmawiałemspokojniezżoną,wodzącwzrokiemposali,gdynagle
mojąuwagęprzykułagrupageszefciarzyprzywręczostentacyjniesuto
zastawionymstole.Pośródnich,wsamymcentrumuwagi,byłon,
wyelegantowany,zswojądługą,szczupłątwarzą,aleztymsamym
wyglądemdrabazoczamibezwyrazu.Siedziałzblazowanynakrześle,
podczasgdypozostaligadalizpewnągrubiańskąwesołością.Zawsze
czułemodrazędotychnalanychtwarzyiczarnychgarniturówwstylu
nieprzyzwoitegograbarza,którymiludzietegopokrojustarająsię
wyróżniać.Aleoczywiścieprzedewszystkimuderzyłamnie
nieoczekiwanazmiananalepszesytuacjimaterialnejprzyjaciela.
Podszedłemdoichstolikaipodałemmurękę.Niewiem,czysię
ucieszyłnamójwidok,byłnieprzenikniony,alezaprosiłnas,byśmy
sięprzysiedli.Wmiaręjakwieczórskłaniałsiękunocy,wśródwielu
banałówibzdurprzewijającychsięwrozmowiezaczęłypobrzmiewać
niejasnesłowa,enigmatycznewyrażenia,którymicispekulanci
przerzucalisięponadbarokowozastawionymstołemajanie
wiedziałem,jakzareagować.Przezkilkatygodnipotymzdarzeniu
prześladowałomnieuczucie,żedostrzegłem,podświadomie,pewne
perspektywy,któreginęływinnejprzestrzeni,odmiennejodmojego
mieszczańskiegoświata,tylkolekkozabarwionegokapryśnością
sztuki.Cowięcej,częstonaulicy,anawetwmoimbiurze,miałem
wrażenie,żejestemnadzorowany,sprawdzanyprzezjakąś
niezdefiniowanąinstancję,którajedynieunosiłasięwpowietrzu,