Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niewiedział,czymatouważaćzaznak,ajeślitak
dobryczyteżzły,leczczuł,żepowinieniśćwłaśnietam.
Dopókiniepokonałzakrętu,niebyłowidaćżadnego
domu,wkrótcejednakprzekonałsię,żeto,cobrał
zapolnąścieżkę,wgruncierzeczybyłouliczką
odgraniczonąpłotamilubżywopłotamizciernistych
krzewów.Zarazzazakrętemwyrósłparkan,zzaktórego
wystawałłupkowydachzmansardą.Pochwiliwyłoniło
siękilkanastępnychdomów.Wsumienaliczyłichpięć.
Niezupełnieotomuchodziło,aleskorojużsiętudostał,
niebyłoinnegosposobu,jakznaleźćbezpieczne
schronienie,wktórymmógłbyprzeczekaćnajgorsze.
Niczegoniezdziała,chaotyczniebiegającpookolicy.
Najpierwopracujejakąśstrategię,dopieropotemruszy
wdalsządrogę.Zajmiemutodzień,góradwa.
Zatrzymałsięprzyskromnymdomkuokolonym
ciemnympłotem.Wewnątrzznajdowałosiępodwórko
przeciętenapółutwardzonąścieżką,łączącąfurtkę
zgankiem.Niedalekomusiałznajdowaćsięjakiśzbiornik
wodny,przypuszczalniestaw,sądzącpogłośnym
kumkaniużab.Alenietobyłogłównązaletądomu,lecz
położenie.Usytuowanybyłnasamymkońcuuliczki,
naodludziu,jeślinieliczyćpokaźnychrozmiarówwilli
naprzeciwko,którastałaodsuniętaoddrogiibyła
zasłoniętadowysokościpółpiętrastarannie
przystrzyżonymżywopłotem.Niewiedziećczemu,wydała
musięwyjątkowowroga.Miałwrażenie,żeoknadomu
przyglądająsięmujakczyjeśkpiąceoczyiwzgardliwie
szydzązjegoniemocy.
Usiadłnaziemi,ponieważpocałodziennejwłóczędze
nogibolałygonieznośnieiodmawiałyposłuszeństwa.
Bokiemopartyopłot,wpatrywałsięwdom,który
wzbudziłjegozainteresowanie.Wprzeciwieństwie
donieprzyjaznejwilli
vis-à-vis
emanowałspokojem
iżyczliwością,byłwręczwymarzonynatymczasowe