Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gdyzmieniasiępozycję.Zarzuciłaszlafrok,wskoczyła
wprzydeptanekapcie.Niepanikowała,wiedziała,jak
sobieztymradzić.Jeślijuż,toczuładziwnyniepokój,
niemającynicwspólnegozuczuciemzagrożenia.Mimo
tozajrzałapodłóżkoidowszystkichszaf,zamknęładrzwi
frontowenazamek,podomykałaokna,apodklamkę
drzwistrychowychwsunęłakijodszczotki.Upewniwszy
się,żewmieszkaniunicjejniegrozi,położyłasię
dołóżka,niewyłączającświatła.
Długoleżałanaplecachprzykrytakołdrąpobrodę,
nasłuchując.Odgłosysięniepowtórzyły,aletodziwne
uczuciejejnieopuszczało.Nieodparteiuporczywe,żecoś
sięzdarzy,anajbliższedniokażąsiędlaniejnaprawdę
wielkimwyzwaniem.
Obudziłsięskołowany,zprzeświadczeniem,żestałosię
cośważnego.Przezchwilęleżałnieruchomo,usiłując
pozbieraćrozsypanefragmentywspomnieńpodejrzenia,
oskarżenia,bólniemalfizyczny...Iciotkabladajak
papier...„Złodziejaprzyjęłampoddach...”Jezu,czytylko
musiętoprzyśniło?Nie,toniebyłsen.Namyślotym
poczułrosnącągulęwkrtani.Znowu.Jakwtedy,gdy
pakowałrzeczydoplecaka,apotemdawałnogę.Nie
kierowałsięwkonkretnąstronę,nawetniepróbował
zapamiętywaćdrogi.Wpierwszejkolejnościmusiał
znaleźćsięmożliwiejaknajdalejodmiasta,byniedaćsię
złapać.
Gdzieśzdołudolatywałygoodgłosykrzątaniny.
Rozlegałysiędźwiękimuzyki,trzaskiotwieranych
izamykanychdrzwiczek,podzwanianienaczyń
wstawianychdozlewu.Usiadłisięrozejrzał.Wnętrze
pomieszczeniarozświetlałysmugiświatławpadające
przezniewielkieokno.Ujrzałdwudrzwiowąszafęikufer
wyglądający,jakbymiałzestolat,lampęzabażurem