Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zfrędzlami,konianabiegunach,słomianąkukłę
wogrodniczkachzłataminakolanachiwpostrzępionym
słomkowymkapeluszu,dyndającąnabelcestropowejjak
wisielec.Wszędzieleżałagrubawarstwakurzu,
awkątachzasnutychlekkąpajęczynąwalałasięmasa
równiebezużytecznychrupieci.Przymknąłoczy.Starałsię
myślećoczymśmiłym,jednakniepotrafiłskupićsię
naniczympozawczorajszymdniemipustkąwbrzuchu.
Muzykaumilkła,zhukiemtrzasnęłyfrontowedrzwi,
aponiedługimczasiedałsięsłyszećwarkot
uruchamianegosilnika.Jednymskokiemzerwałsię
narównenogi.Przysunąłsiędookna,przezchwilę
cieszącsięwidokiembłękitnegoniebaisłuchającptaków
ukrytychwkoroniedrzewa.Wyciągnąłszyję,
zaintrygowanydziwnymiodgłosamikwakania.Szeroką
ścieżką,wzdłużktórejrosłystarewierzbyoskręconych
konarach,wędrowałytrzykaczki,zabawniekołyszącsię
nakrótkichłapkachitrzęsąckuprami.
Odprowadziłjerozbawionymspojrzeniem
dopokrytegorzęsączegoś,cobyłowiększeodstawu,
aleniebyłojeziorem.Przydrewnianympomoście
dopołowyzanurzonymwwodziekołysałasięłódź
przypominającaszalupę.Zastawem,jakokiemsięgnąć,
widziałszachownicępólłagodnieopadającychkukotlinie,
apoprawejstronienieskończonąwstęgąciągnąłsięlas.
To,conocąwydałosięmuwrogie,zamieszkałeprzez
niewidzialnąistotęstrzegącąswoichtajemnicipragnącą
usidlićintruza,zadniastałosięcałkiemprzyjazne.
Kiedyustałwarkotsilnika,ruszyłwstronędrzwi.
Chwyciłzaklamkęiporuszyłnią,wyczuwającjakiśopór.
Szarpnąłkilkakrotnie,opórjakbysięzmniejszył,leczdrzwi
anidrgnęły.Naparłnaniebarkiem,wkładającwto
wszystkiesiły.Rozległsięgłuchystukidrzwiotworzyły
siętakgwałtownie,żestraciłrównowagęiomalniespadł
zeschodów.