Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mikołajowiodeszłodokońcaśmiertelnezdumienie
obecnościąBarankowejinawetodzyskałzdolność
poruszaniasię.
–Znajdę!–Prawiewyrwałmukluczzrękiijużgonie
było.
–Będziepanmiałszczęście,kolego,jeśliznajdziedrogę
dopracowni–rzekłaBarankowa.
–Znajdzie.–Uspokoiłją.–Szałaputjest,alemądry.
–Jaksalomonoweportki.–Wzięładorękirzucony
zeszytiprzekartkowała,wyraźnieczegośszukając.–Ten
chłopakjestgenetycznieobciążonygłupotą.Mamtotu...
„Mójtatajestjakpowietrze.Wiem,żejest,alegonie
widzę”–przeczytałaizamachałazeszytemtriumfalnie.–
Autor:MikołajAntoniuk.
–Yyy...Icodostał?–zainteresowałasięMaryla.
Klarawstała,zaszłaLucynkęodtyłuiprzezjejramię
zerknęłanakartkę.
–Jedynkę.Zplusikiem–uściśliła,tłumiącchichot.
–Plusikpewniezaprawidłowonapisanenazwisko–
mruknęłaMarylka.
–Bardzośmieszne–fuknęłaBarankowa.–Zato,
żewiedział,żepowietrzaniewidać.Pozatymumysł
manieskażonywiedzą.
–Nieoceniagopanizbytsurowo?–wtrąciłmilczący
dotądMarekŁysiak.–Noowszem,onztych,cotonie
chodzą,jeślimogąbiegać,aleprzynajmniejniesiedzi
znosemwkomórce...–Odchrząknął.–Wkażdymrazie
jestciekawyświata,ajeślicośgozainteresuje,wręcz
promieniejeentuzjazmem.Abystryjakdiabli.
–Jakstotysięcydiabłów–warknęłaLucynka.