Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niejestkryształowy,ale...Niesądzę,żebykłamał.
Ach.Niesądzipani.Ipewnietonieistotne,
żezłapałamgozpiłkąwręku?
Tojeszczenieświadczyojegowinie.Mógł
podnieść.
Topanitaktwierdzi.
Cóż,możeniebezpodstawnie?Przedchwiląwidziałam
MaćkaWróblewskiego,czmychałstąd,sięzanim
kurzyło.OniStasio.Wyglądali,jakbycośzbroili.
MójStasio?Wykluczone.Barankowauważniesię
rozejrzała.Korytarzbyłpusty,jeślinieliczyćwoźnej
zbierającejszkło.PaniRydzowa,widziałapanicałe
zajście?ToAntoniukstłukłszybę,prawda?spytała,
jakbytobyłpewnik.
Jatuniejestemodpatrzenia,aktostłukł,nie
powiem,boniewidziałamburknęłaRydzowa.Jak
wyleciałamzkanciapy,tobyłtylkochłopakAntoniukowej
itrochęgapiów.Noipani.Mogęiść?Zwróciłasięnie
doBarankowej,leczdoKlary.
Klaraskinęłagłowąprzyzwalająco.
Barankowazamaszystymruchemotworzyładrzwi
dopokojunauczycielskiegoiweszładośrodka.Klara
podążyłazanią.
Niewierzę,żetoMikołajpowtórzyłaznaciskiem.
MożeStaszekcoświe?Gdybygopodpytać...
Stasiawtoniemieszaj.MałotoAntoniuk
manasumieniu?Ibeztejszybyjestotyle
odzawieszeniaodparłaBarankowa,pokazującdwa
palcerozstawionenapółcentymetra.
Klaraprzysiadłanablacieszerokiegostołuipatrzyła
napolonistkęwoczekiwaniunaciągdalszy,któryjednak
nienastąpił.