Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Moimzdaniem–podjęłapochwilimilczenia–
nasumieniumatylesamo,jeśliniemniej,niżinniwtej
szkole.
–Amoimzdaniemjesteśsubiektywnawjegoosądzie,
choćniewiemdlaczego.Dlaodmianymogłabyśsię
zachowaćobiektywnie,pannoKlaro–zauważyła
Lucynka.
–Jestemobiektywna.
–Zatenswójobiektywizmkiedyśwreszciezapłacisz,
zobaczysz.
Przezchwilęmierzyłysięwzrokiem.Klaraodezwałasię
pierwsza.
–Chybawcześniej,niżpanimyśli.Zarazjadędomatki
Mikołajainiespodziewamsięmedalu.–Westchnęła
demonstracyjnie,unoszącręce.
–Izamiałabyznaleźćczasnarozmowęosynu?
Tadziwaczka?–Barankowawzruszyłaramionami.–
Sporobędziejąkosztowałooderwaniesięodwarzenia
tychcud-mikstur.
–Niewidzęniczłegowzielarstwie.ZiołaAntoniukowej
sąnieszkodliwe,podobniejakonasama.
–Otak.Szumnymożepotwierdzić.Kabalarka
niedowarzonazaserwowałamumiksturęnaporost
włosów,poktórejmiałbiegunkęprzeztrzydni.
Icowtymdziwnego?–pomyślałarozbawionaKlara.
Szumnemubezróżnicy,cowsiebiewlewa:kwas
zogórków,płyndohamulcówczymiksturę
dosmarowaniagłowy.
–Zresztą,jestemprzekonana,żezielarstwototylko
przykrywka.–WgłosieBarankowejzdawałysiękryćlata
tłumionejzłościigłębokiejurazy.–Gdybyktośdoniej
zaszedłizastałjąsamą,otrzymałbycoświęcejniżtylko