Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żemniepotrzebujesz.
–Myślałam,żepojechałpolekarza.
–Tak,pojechał...Lekarzprzyjmieporód.Clark
powiedziałmi,żepotrzebujeszmojegowsparcia
ipociechy.
MaodgarnęłaMarciespadającenatwarzwłosy.
–Jaksięczujesz?
Martazdobyłasięnanikłyuśmiech.
–Dobrze…Tochybaniebędzietrwałotakdługojak
ostatnio,zClare’em.
–Raczejnie–odpowiedziałaMaipoklepałaMartę
zachęcającopogrzbieciedłoni.–Sprawdzę,czymaluchy
śpiąiprzygotujęrzeczydlalekarza.Zawołajmnie,jeśli
będzieszczegośpotrzebowała.
–Dziękuję–odpowiedziałazlekkimskinieniemgłowy
–dziękuję,żeprzyjechałaś.Przytobieczujęsięowiele
spokojniej.
Makilkarazywchodziładosypialni,żebysprawdzić,
czywszystkowporządku.WpewnejchwiliMarta
usłyszałakilkaniewyraźnychszeptów,któreprzeplatały
sięzgłosemMawkuchni.Docierałydoniejjakprzez
mgłę,leczwyraźniesięzbliżały.Wreszciezobaczyła,
żelekarzstoitużprzyjejłóżkuicichorozmawiazMa
Graham.ZdrugiejstronynachylałsięnadniąClark
iszeptałsłowaotuchy.
Martaczułasięjakbypozatymwszystkim,codziało
siędookoła,ażdomomentu,gdyusłyszałaprzenikliwy
krzyknowonarodzonegodziecka.
–Jużjest…mojamaleńka–wyszeptała.