Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dopasa–jaktounajwyższycharystokratówbywa.Już
jednazesłużekzajęłasięnimi,abyrozczesaćiułożyć
misternewzorkiorazpozawieszaćnajróżniejsze
kosztowności.Ciemneśladywkształcieokręgunamojej
szyisugerowały,żecośmusiałosięstać,jakbyłammała,
leczniepamiętałamtego.Miałamtylkowrażenie,
żezapomniałamoczymśistotnym,alemniejszaoto,
ważneto,cobyłowyżej.Pełneustawkształciepączka
róży,wysokiekościpoliczkowe,małyokrągłynosipiękne
brwi,przylegającedoczaszkidługieuszy
zkrwistoczerwonymikolczykami.Wykonanebyłyone
znajbardziejpożądanegomateriałunaświecie.Zwałsię
„bultumur”.Dziękitylkotymdwómkolczykommożna
byłowykarmićprzezcałyrokniejednomiasto.
–Inakoniecdniatwójprezent.
–Mójprezent?Achtak.
Kiermynwyrwałamniezzadumynadtym,jakpięknie
obdarowałamnieliniatłoczonejprzeztysiącleciakrwi.
–Jeszczeniewybrałam,cobymchciała.
–Mojapani,możemałegosmokazgórGłębokiego
Smutkuwpółnocno-wschodnimzakątkunaszego
wspaniałegoimperium?
PrzesunęłamsięwstronęKiermyn,abyjądobrze
widzieć,asłużkizajęłysięmną.
–Smok?ZadużozachoduKiermyn,naszeimperium
jużmaswójzagajniksmoków,niepotrzebuję
prywatnego.
Zmarszczyłaczołoznamysłemipoklepałasię
ponosie.